Lewandowski – znak nowych czasów

Wszyscy doskonale wiemy, jaka w polskiej piłce jest mizeria. Jak już jakiś szczęśliwiec podpisuje kontrakt z zagranicznym klubem, to albo nie gra, albo jest uważany za wieczny talent. Kiedy w 2007 roku nagrodę dla najlepszego piłkarza świata odbierał wielki wtedy Kaka, nie przypuszczałem, że w niedalekiej przyszłości będę mógł się pochwalić rodakiem w elicie najlepszych piłkarzy globu.

Wydarzenie wpisujące się złotymi zgłoskami w historii polskiej piłki nożnej. Inna sprawa, że szansa na wygraną Roberta w całym plebiscycie jest iluzoryczna. Rzeczą sporną jest, czy nie bardziej na nominację zasłużył Marco Reus. Wyniki plebiscytu FIFA  i France Football są zawsze w pewnym sensie wypaczone, bo o końcowym miejscu w rankingu decyduje rozpoznawalność piłkarza, a nie jego rzeczywiste umiejętności, które powinny być na pierwszym miejscu w uzasadnieniu. Dominującego duetu Messi& Ronaldo nie rozbije chyba nikt, a już na pewno nie Robert Lewandowski. Wydaje się, że sama nominacja jest ogromnym sukcesem.

Przed laty w historii obu konkursów (FIFA i FF przydzielały nagrody osobno) z krajów byłego Bloku Wschodniego w XXI wieku zaistniał tylko Andrij Szewczenko. Wcześniej Gheorghe Hagi i Christo Stoiczkow, ale to już lata 90. Nominacja dla Polaka to oznaka nowych czasów, gdyż świat otwiera się na gwiazdy z krajów, o których nikt wcześniej nie myślał na poważnie. W czołówce pomocników w Europie znajduje się Marek Hamsik, który za rok, dwa, może znaleźć się w gronie nominowanych. Aby tak się stało, musiałby zmienić klub na bardziej rozpoznawalny.

Lewandowski w sezonie 2012/2013 na dobrą sprawę nic indywidualnie ani drużynowo nie zdobył. Polskiemu napastnikowi koło nosa przeszedł tytuł króla strzelców Bundesligi i Ligi Mistrzów. W Bundeslidze tylko wicemistrzostwo, w Lidze Mistrzów porażka w finale. Do tego dochodzi kompromitujący bilans w eliminacjach mundialu. Trudno spodziewać się, aby nominacja przyszła w 2014 roku, skoro Polska nawet nie zakwalifikowała się do MŚ w Brazylii. Reprezentacja blokuje drogę do zaistnienia w rankingach. Z grona nominowanych napastników nazwisko „Lewandowski” stoi najsłabiej.

Fani Premier League, Primera Division, czy Serie A zdają pukać się w czoło. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że Robert Lewandowski jest lepszym napastnikiem od Radamela Falcao, Kuna Aguero, czy Zlatana Ibrahimovicia. Przy całej dozie sympatii do gwiazdy polskiej piłki należy się z tym zgodzić. Jednak trzeba też pamiętać, że nominacja dla „naszego” człowieka to rzecz bez precedensu. Czy zdarzy się to jeszcze raz w przeciągu następnych 15-20 lat? Ręki sobie uciąć nie dam. W obliczu kompromitacji polskich klubów na arenie międzynarodowej, ciągłego regresu reprezentacji Polski we wszelakich rankingach, możemy się nieco dowartościować.

Paradoksem jest to, że mamy jednego z najlepszych polskich piłkarzy w historii w czasie, kiedy reprezentacja Polski stoi najniżej w dziejach. Krytycy na pewno będą wytykać nieskuteczność w kadrze i mają do tego święte prawo. Niestety, gole Roberta Lewandowskiego nie działają stricte na korzyść polskiej piłki.

KAMIL ROGÓLSKI

Pin It