Podbeskidzie – Górnik 1:2. Kto nie widział, niech… nie żałuje


podbgórnik
Jeżeli stwierdziliście, że przed wyjściem na sobotnią imprezę, zamiast spędzić popołudnie z dziewczyną w parku, czy kinie, pójść na piwo, lub pograć w piłkę – wolicie obejrzeć mecz Podbeskidzia z Górnikiem, to już samo to świadczy o znamionach choroby. Choroby jakim jest uzależnienie od polskiej Ekstraklasy. Dla tych zdrowych, którzy, mimo wszystko, oszczędzili sobie  tej „przyjemności”, a to co się działo, również z niezrozumiałych powodów, ich w miarę  interesuje – kilka słów o meczu. Górnik wygrał w Bielsku 2:1. Bez większych problemów. I na tym powinniśmy skończyć, no ale nie wypada…

Pierwszą połowę zdominowali zabrzanie, już do przerwy strzelając dwa gole. Bramkę na samym początku meczu strzelił Nakoulma, a w 27 minucie swoje trafienie dołożył najlepszy na boisku Mariusz Przybylski. No i to by było na tyle jeżeli chodzi o pierwsze 45 minut.

W przerwie Czesław Michniewicz wymienił wypożyczonego z Legii Kamila Kurowskiego na Łukasza Żeglenia, ale ani jeden ani drugi, nie przypominają zawodników, którzy mogliby zastąpić Roberta Demjana. Przynajmniej nie teraz. Gra Podbeskidzia w drugiej połowie niewiele się poprawiła, chociaż udało się strzelić bramkę. Największa w tym zasługa… sędziego Pawła Gila, który, chyba nieco pod presją miejscowych kibiców i piłkarzy gospodarzy, uznał bramkę Łukasza Żeglenia, choć sekundę wcześniej bramkarza gości faulował Telichowski. Być może na arbitra wpłynął fakt, że kilka chwil wcześniej, tym razem, słusznie nie uznał bramki dla gospodarzy…

Po zdobytym golu działo się niewiele, niby gospodarze próbowali atakować, ale jakoś tak niemrawo, niby Górnik kontrował, ale również bez polotu.

Ogólnie mecz bez historii, czekamy na mecz przyjaźni Pogoni z Legią, choć polecamy raczej walkę o Superpuchar w Niemczech. Może tam zobaczymy kilka składnych akcji, czy szybkie tempo gry…

JAKUB FILA

Pin It