Jest pierwszym Włochem w historii Lechii Gdańsk. Swoje dzieciństwo spędził w Paryżu i to tam właśnie stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroki. W dorosłej piłce tak naprawdę jeszcze nie zaistniał. W gdańskim zespole Bedzie grał z „dychą” na plecach. W niedalekiej przyszłości ma zastąpić Abdou Razacka Traore. Czy udźwignie odpowiedzialność i będzie decydował o grze Lechii? Przekonamy się pewnie za jakiś czas. Poznajcie Juliana Vincenta Ripoliego.
Paryskie początki
Nasz bohater na świat przyszedł w 7 października 1992 roku w Paryżu. Jest dzieckiem francusko-włoskiej pary. To właśnie w stolicy Francji Julian zapoczątkował swą miłość do futbolu. 21-latek nie ukrywa, że to ojciec-Włoch namówił go do gry w piłkę: – Przygodę z piłką rozpocząłem w wieku czterech lat w malutkim klubie Villiers-sur-Marne. Julian chciał się dalej rozwijać, więc postanowił przenieść się o poziom wyżej: – W moim pierwszym klubie poziom był za niski. Moja kolejną drużyną było Vinncenes – dobry paryski klub, który wypuścił w świat wielu utalentowanych graczy. Byliśmy nawet młodzieżowymi mistrzami kraju. Zaraz po tym wiele francuskich drużyn chciało mnie mieć u siebie, ale rodzice stwierdzili, że jestem jeszcze za młody na opuszczenie rodzinnego domu. Kolejny sezon spędziłem w innym solidnym klubie – US Torcy i gdy miałem 16 lat zgłosił się do mnie jeden ze skautów Neuchatel Xamax.
Szwajcarski start
Ripoli wraz z rodziną uznał, że Neuchatel będzie dobrym miejscem na rozpoczęcie prawdziwej kariery: – Moi rodzice uznali, że jestem wystarczająco dorosły, więc zdecydowałem się na przenosiny do Szwajcarii. Z klubem związałem się dwuletnim kontraktem. Moja kariera się rozpoczęła. W seniorskiej drużynie Neuchatel Xamax nigdy jednak nie zadebiutował: – Grę w juniorach rozpocząłem tuż po moich 17. urodzinach. Byłem regularnie wzywany na treningi pierwszego zespołu, ale nigdy w nim nie zadebiutowałem. Trener mi mówił, że jestem jeszcze młody i mam czas. Niestety dla klubu z nieco ponad 30 tysięcznego miasta nadeszły złe dni. – Neuchatel występowało w pierwszej dywizji, ale nowy czeczeński prezes na początku 2012 roku ogłosił upadłość klubu, a zaraz potem został aresztowany za pranie brudnych pieniędzy. Klub relegowano do czwartej ligi, a ja zdecydowałem się opuścić Szwajcarię – wspomina piłkarz Lechii. Zapytany o porównanie naszej ekstraklasy z jej szwajcarską odpowiedniczką Ripoli mówi: − Wydaje mi się, że w Polsce jest dobry poziom, a T-Mobile Ekstraklasa jest bardziej fizyczna niż Raiffeisen Super League. Trzeba przyznać, że Włoch wypowiada się bardzo dyplomatycznie.
Włoska przygoda
Następnym klubem w karierze Juliana Ripoliego było włoska FC Genua. Tam występował w drużynie grającej w Primaverze – odpowiedniku polskiej Młodej Ekstraklasy: – Z klubem z Genoi związałem się rocznym kontraktem. Bardzo się cieszyłem, że będę mógł grać na Półwyspie Apenińskim. Jestem Włochem i zdaję sobie sprawę, jak znaczącym klubem jest FC Genua. W weekendy grałem w drużynie młodzieżowej, a w tygodniu trenowałem z pierwszym zespołem. Jak wspomina Julian, była to dla niego niesamowita przygoda: – Trenowałem z takimi zawodnikami jak Alberto Gilardino – zdobywcą mistrzostwa świata, Rodrigo Palacio grającym obecnie w Interze Mediolan czy Kachą Kaladze występującym niegdyś w Milanie. Było to dla mnie ogromne doświadczenie. Obserwowałem tych graczy na treningach i dużo się od nich uczyłem. Niestety po zakończeniu sezonu klub chciał go wypożyczyć do niższej ligi: – Włodarze FC Genua chcieli na rok wysłać mnie do Serie C1 – trzeciej ligi włoskiej. Jednak mój był agent nie zaakceptował tej oferty, a ja powróciłem do rodzinnego Paryża.
Polska szansa
Jak do tej pory sympatyczny Włoch nie zadebiutował jeszcze w polskiej ekstraklasie. Ripoli ogrywa się w Młodej Ekstraklasie oraz rezerwach gdańskiej Lechii. Jak sam mówi nie jest jeszcze gotowy fizycznie: − Późno dołączyłem do zespołu, więc nie przepracowałem okresu przygotowawczego. Teraz trenuję indywidualnie żeby osiągnąć 100% sprawności. Każdego dnia bardzo ciężko pracuję, żeby być gotowym, kiedy dostanę szansę gry. Dzięki Bogu nigdy nie byłem poważnie kontuzjowany, więc szybko dojdę do formy. A jak to się w ogóle stało, że Julian trafił nad polski Bałtyk: − Po pobycie w Szwajcarii wróciłem do Paryża, gdzie trenowałem i grałem sparingi w trzecioligowej drużynie. Jednocześnie szukałem sobie nowego klubu. Na jednym z meczów pojawił się pewien polski agent i po zakończeniu spotkania zapytał mnie czy nie byłbym zainteresowany odbyciem testów w Lechii Gdańsk. Powiedziałem dlaczego nie? Później dowiedziałem się jeszcze, że w gdańskiej ekipie jest dwóch francuskojęzycznych piłkarzy, co tym bardziej mnie przekonało. Nasz bohater przyznaje, że o naszej ojczyźnie nie wiedział zbyt wiele: − Przed przyjazdem do Polski słyszałem tylko o Lechu Poznań, Lechii nie kojarzyłem. W Gdańsku czuję się bardzo dobrze. Ludzie tu są bardzo mili – twierdzi piłkarz.
Ripoli
Julian najwięcej inspiracji czerpał od słynnego Brazylijczyka Ronaldo: − W dzieciństwie miałem mnóstwo filmów z Ronaldo. Dla mnie to najlepszy napastnik. Podziwiam jego umiejętności – mówi. W przeciwieństwie do swojego ulubionego zawodnika Ripoli jest piłkarzem, który woli grać za napastnikiem. Sam siebie charakteryzuję jako klasyczną „dychę” uwielbiającą strzelać gol. A propos „dychy”, Ripoli przejął ten numer po Abdou Razacku Traore. Włoch nie czuję jednak „wagi” tego numeru: − To tylko numer. Nie ukrywam, że to moja ulubiona liczba, do tego była wolna.. – twierdzi. 21-latek nie ukrywa, że kiedyś chciałby zagrać w lidze hiszpańskiej: − Jak na razie muszę ciężko pracować, żeby zagrać w polskiej ekstraklasie. A w przyszłości? Myślę, że mój profil odpowiadałby wymaganiom ligi hiszpańskiej. Podkreślam jednak, że przede mną jeszcze bardzo długa droga. Teraz chcę skupić się na grze w Lechii – przytomnie stwierdza.
Zobaczymy czy trener „Bobo” Kaczmarek przekona się do jego umiejętności i da mu szansę na ich zaprezentowanie. Lechia Gdańsk obecnie gra tak słabo, że warto chyba zaryzykować i postawić na młodego Włocha. Co tak naprawdę jest do stracenia? Gorzej już chyba nie będzie. Pytanie tylko czy Ripoli jest gotowy fizycznie, aby sprostać ekstraklasie. Pożyjemy, zobaczymy…
Jakub Kowalewski